niedziela, 8 marca 2015

1. Love Me Like You Do

          ~*~
-Proszę, zostaw mnie.-jęknęłam czując szkarłatną ciecz
 na moich ustach.
-Zamknij się, dziwko!-krzyknął i wymierzył cios w 
moją klatkę. Ból przeszywał każdą komórkę mego 
ciała.-Taka grzeczna,taka miła, taka niewinna.-wymieniał 
kopiąc mnie.
-Proszę.-wychlipiłam resztkami sił.
-Ellie,obudź się.-otworzyłam delikatnie oczy.Byłam
 w swoim pokoju a obok mnie siedziała Caroline i trzymała
 mnie za rękę.
-Po siedmiu latach znów tu przyszedł. Miało go nie
 być.-łkałam w jej ramie
-Nie ma go, nie będzie go tu.-próbowała się uśmiechnąć 
lecz nie wychodziło jej to za dobrze.
-Boję się że czeka na mnie.
-Nie bój się, jego nie ma. Chodź na śniadanie.-uśmiechnęła
 się delikatnie. Wstałam z łóżka i udałam się na dół do kuchni.Poprawiłam moje czarne spodenki piżamy i 
zaczęłam jeść.
-Ty zawsze potrafisz zrobić dobre kanapki.-uśmiecham 
się delikatnie. Muszę żyć dalej, zapomnieć
-Dziś jest impreza, idziesz?-pyta dziewczyna.
-Z wielką chęcią bym poszła ale muszę sprawdzić
 testy i mam radę.-mruknęłam kończąc śniadanie.
-Daj mi klucz odpowiedzi i te kartkówek to sprawdzę 
a ty pójdziesz ze mną na dyskotekę. Ile tego 
masz?-wzruszyła ramionami.
-Mam trzy klasy sprawdzić.-zaśmiałam się.
-Ile? Czego na bieżąco tego nie sprawdzasz? 
No cóż, zrobię wszystko abyś poszła na tą 
dyskotekę.-zabrała 
ze stołu talerze a ja poszłam do siebie.
Ubrałam czarną  koszulę . Do koszuli ubrałam
 czarne spodnie. Do torby wsadziłam teczkę wychowawcy, 
klucze, telefon i kartkówki jakiejś klasy. Pożegnałam 
koleżankę i wyszłam. Droga minęła szybko.
Weszłam do pokoju i czekałam na dzwonek. 
Niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Szef.
-Tak, szefie?-odebrałam.
-Pamiętasz może nazwisko Styles? Od dziś 
uczy historii w tej szkole co ty. Uważaj na niego
 bo to że tu jest, wiąże się z tobą.-odpowiedział 
i rozłączył się. Harry. Harry Styles.  Z nim tworzyłam 
paczkę . Ja,Harry, Liam,Lou, Niall i on. Zawsze 
byłam uprzejma i pomocna. Czego to mnie spotkało?
 Co on chce ode mnie? Chcę tak bardzo zapomnieć 
o tym co było. Ale znów coś mi tu przypomina a teraz 
on. Moje rozmyślenia przerwał  dzwonek. 
Wzięłam torbę oraz klucz  od sali i poszłam do
 klasy 35. Uczniowie czekali pod drzwiami. Jak
 grzecznie. Otworzyłam im drzwi i weszli do środka. 
Istne ZOO. Jako ostatnia weszłam do klasy. Gdy każdy się uspokoił ja zaczęłam.
-Sprawdziłam wasze kartkówki.-mruknęłam trzymając
 je w dłoni.
-Kiedy poprawa?-zapytał jeden z uczniów. Cholera! Jak 
takie coś mnie denerwuje!
-Poprawy nie ma.
-Jak to?-oburzyli się.
-Bo prawie cała klasa dostała jedynki a przecież był
 to prosty temat i sami zapewniliście że 
umiecie.-mruknęłam rozdając kartkówki.
-Napewno nie da się tego poprawić.?-zapytała
 jakaś uczennica.
-Traktowałam to jak odpowiedź. A odpowiedzi 
się nie poprawia.-byłam zirytowana. Usiadłam
 za biurkiem i zalogowałam się do dziennika 
elektronicznego. Nienawidzę tego gówna. Lepiej
 było jak były papierowe.
-Anno, pójdziesz do sali obok po kogoś by 
pomógł mi z dziennikiem.
-Jasne. -uśmiechnęła się i wyszła. Po paru minutach 
wróciła z O NIE! Z Harry'm. Widząc mnie uśmiechnął się i podszedł.
-Dzień dobry. Mógł by mi pan tu pomóc?-pokazałam 
na okienko w ekranie. Harry oparł dłoń o brzeg fotelu i wpisał coś w laptopie.
-Proszę.- uśmiechnął się  i dyskretnie strzelił mi ramiączkiem
 od biustonosza. Cholera! Chłopak uśmiechnął się jedynie i wyszedł.
Po chwili ciszy sprawdziłam obecność i zaczęłam prowadzić 
lekcje. Po skończonych lekcji poszłam do pokoju 
nauczycielskiego. Nikogo nie było. Położyłam torbę 
na krześle i zrobiłam sobie kawę. Przeglądałam teczkę wychowawcy. Znów coś narobili. Ciekawe co? Teraz 
akurat mam okienko. Do pokoju wszedł nie kto inny jak Harry. 
-Witaj, Elli -uśmiechnął się i usiadł obok mnie.
-Witaj... Jak masz na imię?-udawałam.
-Naserio nie wiesz? Nie pamiętasz mnie?Jestem 
Harry.-zdziwił się.
-No jakoś nie. Może widziałeś mnie na imprezie
 jakiejś.-dobrze mi idzie.
-No coś mi się nie wydaję.- uśmiechnął się 
łobuzersko. Podszedł do mnie  i przyparł do ściany. 
-Ładny masz stanik, skarbie.-uśmiechnął się i pocałował 
mnie w usta . Siłą oddałam ten pocałunek. 
-Proszę, odejdź.-szepnęłam. Byłam bliska płaczu. 
Szybko wybiegłam z pokoju do łazienki. Emocje 
puściły zenitu. Czemu tu jest? Czemu to zrobił? 
Siedziałam jeszcze dziesięć minut i potem wróciłam do 
pokoju. Harry'ego już nie było. Siedziałam sama i
 rozmyślałam. Nie chcę go tu. Wolnym krokiem 
poszłam do auta i odjechałam. Po krótkim czasie byłam 
w domu. Czułam zapach zapiekanek. Mmm...

                             ~*~

A oto i pierwszy rozdział nowego bloga. Mam nadzieję że się spodoba :)

CZYTASZ?=> KOMENTUJ

środa, 28 stycznia 2015

Prolog

                         ~o~
Na zewnątrz ciemno, kolejny zimowy poranek. 
Zawsze w takiej sytuacji człowiek, chcąc nie chcąc, musi się
 w sobie jakoś zebrać i wyjść z rozgrzanego łóżka ku 
chłodowi. Wrząca woda pomaga, dopóki leci, ale wystarczy
 zakręcić kurek i znów robi się zimno. Trzeba się
 przemóc. Gorące mleko. I płatki. Obowiązkowo! Ubranie,
 musi być ciepło, ale nie można przesadzać, bo w pracy na 
szczęście nie marznę. I jeszcze makijaż.
Właściwie, kiedy chłód zostaje przeze mnie oswojony, takie
 zimowe poranki potrafią być nawet miłe i przyjemne. Co 
nie oznacza, że człowiek nie wolałby zostać w swoim ukochanym
 łóżeczku. Choć w mojej sytuacji… Jeśli to łóżko jest tak wielkie
 i zarazem puste, może lepiej za długo w nim nie leżeć? Jak bardzo
 można sobie popsuć z rana humor tym, że łóżko jest za 
duże dla jednej osoby! Zdecydowanie za duże…
Teraz jeszcze tylko najgorszy moment – wyjście na zewnątrz, skrobanie 
zamarzniętej szyby samochodu i prze-czekanie dość długiego momentu,
aż samochód się na- grzeje. Dopiero potem można jechać.
Jest dobrze. Powiedziałabym nawet, że bardzo dobrze. Zawsze, idąc do
 pracy, czuję się dosyć fajnie. Przechodzę wówczas przez galerię handlową,
 idę pomiędzy ludźmi zadowolonymi z zakupów. Są to zazwyczaj osoby, 
które mają już bardzo nadwerężone debety lub karty kredytowe, ale dalej 
brną do przodu, 
bo przecież jest jeszcze tyle rzeczy do kupienia. Oglądam wystawy.
 Co chwilę 
widzę coś, co mi się podoba, a na co mnie nie stać. Jeszcze
 niedawno byłam podobna do tych ludzi – coś mi się spodobało, 
więc po chwili stawało się już moje. Walczę z tym na każdym
 kroku. A nie jest to łatwe, kiedy się pracuje w centrum handlowym
 i ma się tyle sklepów pod ręką! Ale wszystko – jak mniemam 
– zmierza ku lepszemu. Super. Grunt to dobre nastawienie. Dziś 
czuję się wyjątkowo dobrze. Jak zwykle, gdy zrobię pełen makijaż 
i ubiorę się jakoś nieprzeciętnie. Jedno i drugie nie zdarza się zbyt 
często, bo nigdy nie mam na nic czasu. Nie zawsze człowiekowi
 uda się wyjść z łóżka przy pierwszym dzwonku budzika. Od czego 
są drzemki? Jeszcze pięć minut! Jeszcze pięć minut… Później
 się wygląda tak, jak się wygląda. A tak poza tym… Jak tu nie mieć 
dobrego humoru, skoro dziś środa, co oznacza bardzo spokojny
 dzień z małym ruchem w resta…
– Aaa..!
No tak, zamyślenie i oglądanie wystaw sklepowych może się skończyć
 zderzeniem. Często mi się to zdarza,
ale zawsze ludzie, których spotykam na swojej drodze, zgrabnie 
mnie wymijają. Dziś widocznie przyszło mi zapłacić za to, że do 
tej pory na nikogo jeszcze nie wleciałam. Ale żeby tak od razu
 na człowieka z jakimiś kartonami..?
– Bardzo panią przepraszam…

(frag.)
        ~o~